Zlecenie – short

10
… ogłoszenie zawisło gdzie tylko się dało: 200 orenów za dusiołczy łeb…
17
Po całym mieście szwendają się samozwańczy łowcy potworów, bandyci i inne tałatajstwo. Nażarci i napici za friko na rzecz przyszłych nagród, wymacali wszystkie dziewki i teraz snują się licząc na zmiłowanie boskie.
23
Problem. Do tłuszczy dołączył prawdziwy spec – Wiedźmak Borek. On nie z tych, co to latają i krzyczą ZABIĆ POTWORA. Potwora… A co, jeśli taki ma na imię Stefan?
Mnie akurat zwą Yjastek. Ale znałem jednego Stefana i już nie znam, bo zginął przez jedno z takich ogłoszeń, co to wiszą na każdym rogu.
25
Robi się coraz poważniej. Borek już trzy razy koło leża przy starym cmentarzu krążył.
25- wieczór
Te kilka monet danych moczymordzie Karelkowi wystarczyło. Wygadał, że Borek może i rębacz, ale byle kufelek go pokona.
25-noc
Nocą Borek znów zaczaił się przy cmentarzu. Siedział przy ognisku bo noc była wyjątkowo plugawa.
Podszedłem go przebrany w łataną kapotę z kapturem nasuniętym na ropuszy pysk, uzbrojony w solidną butlę śliwowicy zaprawionej makowym mlekiem i mandragorą. Widok flaszki szybko zmienił nastawienie wiedźmaka. ledwo nadążał robić przerwy na kolejne łyki.
26- przed świtaniem
Ognisko już przygasało gdy sen i butelka zmorzyły łowcę. Musiałem tylko dokończyć dzieła… W ręku zabłysł mi krótki, ale ostry jak brzytwa nóż
O świcie przy wygasłym ogniu leżał łowca. Tuż obok – dusiołczy łeb. Nie minęło południe gdy łeb zmienił właściciela a wiedźmin odjechał z miasta z miną wykrzywioną kacem i próbą zrozumienia co zaszło w nocy. Miejscy odtrąbili sukces okazując nabity na włócznię łeb.
Nie mój, oczywiście, tylko Stefana… żal było odcinać ale musiałem. Dobrze że jestem zapobiegliwy i zachowałem go na później…
27
Wszędzie dobrze ale we własnej jamie najlepiej…