Zróbmy razem coś niedobrego

Nowa planszówka jest jak nowy, nieznany ląd. Troszkę strach go odkrywać, ale jednak nie znam nikogo kto nie byłby gotowy na jego odkrycie.
Wielu moich znajomych, zapalonych planszówkowiczów zgodna jest co do tego, że nie powinno się kupować planszówki zanim nie przeczyta o niej solidnej dawki recenzji, nie wypróbuje na konwencie lub w sklepie podczas pokazu lub ostatecznie ktoś ze znajomych nie kupi jej pierwszy w ciemno i nie sprawdzimy organoleptycznie czy ona nam naprawdę pasuje czy też nie.
U mnie, niestety, lub jak w tym przypadku stety, ta zasada nie działa. Jak coś mi się spodoba, przekona do siebie, w jakiś sposób zauroczy to po prostu chcę to mieć, poznać, grać itp.
Jakiś czas temu właśnie uległem zauroczeniu jednej z nowszych gier wydanych przez Portal Games. Tak w mojej kolekcji pojawił się Terror of London

Gra jest bardzo pięknie wydanym deckbuilderem. Całkiem prostym w opanowaniu zasad i dającym sporą dawkę emocji i możliwości jak się pozna wszystkie jego tajniki. Niestety w poznaniu gry jest jedna i to bardzo duża przeszkoda. Jest nią instrukcja dołączona do gry i dodatków. Po kilkukrotnym czytaniu postanowiłem się poddać i sięgnąć po porady osób które przez nią przebrnęły i opanowały jej zasady. I to wcale nie chodzi o to, że instrukcja jest jakoś mega obszerna, napisana w jakimś obcym języku lub po prostu jest brak. Jest, jak najbardziej po polsku i ma zaledwie kilka kartek, ale ni jak nie da się z nich poznać zasad rządzących grą.
Aby je poznać musiałem sięgnąć po jeden z tutoriali jakie można bez trudu znaleźć na youtubie. Jakby ktoś szukał osobiście polecam Geek Factor – już jednokrotne przesłuchanie pozwala na wystarczające poznanie zasad tak aby móc grać. Aby móc wytłumaczyć grę kolejnym osobom wystarczy przesłuchać po prostu jeszcze raz.
Naprawdę nie rozumiem jak można wydając całkiem udaną, świetnie wydaną i zgrabną grę, dodać do niej tak spartoloną instrukcję…

A co do samej gry. W jeden wieczór z przyjaciółmi dałem radę rozegrać aż dwie partie 2 na 2 (wariant możliwy z jednym z dwóch dodatków) co znaczy że naprawdę szybko i łatwo da się opanować jej zasady. Pierwsza partia, jak pierwszy naleśnik… poszła na straty ale druga była już naprawdę zaciekłą rozgrywką na śmierć i życie.
Może dwie rozegrane partie to niewiele, ale wystarczająco aby poznać zasady jakie grą rządzą. Początkowo wydawało mi się, że niektórzy Władcy Terroru – że tak na własne potrzeby ich ochrzczę – są zdecydowanie słabsi a niektóre moce są znacznie potężniejsze niż pozostałe. Cóż, jak w każdym deckbuilderze wszystko opiera się na strategii, odrobinie szczęścia jakie karty w którym momencie dotrą oraz spostrzegawczości w powstającej symbiozie między poszczególnymi stworami i reliktami jakie mamy w posiadaniu.

Zdecydowanie nie był to ostatni raz w Terror of London. Jeszcze całkiem spora ilość strategii zostaje do wypróbowania i przetestowania.
Nie umiem zrozumieć tylko jednego. W podstawowej wersji gra jest przeznaczona dla 2 graczy w wariancie 1 na 1. Dodatek pozwala na granie w wersji rozbudowanej 2 na 2. Ale ja naprawdę nie widzę przeciwskazań aby grać w nią w 3 lub 4 osoby w wariancie każdy na każdego. Owszem, wymagałoby to pewnej niewielkiej modyfikacji zasad, uniemożliwienie zasadzenia się dwóch lub więcej graczy na jednego oraz wyłonienia zwycięzcy bez konieczności długiego oczekiwania przez pierwszego przegranego na zakończenie rozgrywki…
W wariancie każdy na każdego zwycięzcą zostałby ten kto pokona wszystkich pozostałych graczy (wariant znacznie wydłużający rozgrywkę), lub po pokonaniu jednego wygrywa ten kto ma najwięcej życia. Zdecydowanie trzeba to wypróbować. Jak się da znaczy że gra ma większy potencjał niż początkowo przypuszczałem.

Gra ma jeszcze jeden minus. Chociaż może to raczej niedogodność którą można łatwo zmodyfikować za pomocą kilkunastu kolorowych znaczników, tokenów lub żetonów. Przy liczeniu siły, zdobywanych pieniędzy lub też oznaczaniu możliwych do wykonania oraz wykonanych akcji są one niezbędne. Pozwala to na uporządkowanie gry i zapobiega nieporozumieniom między graczami o to co było lub co jest do zrobienia (wiem że tak jest, bo podczas rozegranych przeze mnie partii miało to kilka razy miejsce).

Według mnie gra zdecydowanie daje radę.
Wielkim plusem jest wykonanie, piękne i klimatyczne rysunki oraz historie jakie można dzięki kartom budować.
Duży plus też za możliwości jakie gra daje. Dzięki odrobinie losowości każda rozgrywka staje się niepowtarzalna (wiem że tylko do pewnego stopnia i momentu ale jednak). Zresztą zawsze pozostaje nadzieja na kolejne dodatki. Chyba ich liczba nie zamknie się w liczbie 2.
Jeżeli gra pozwoli na wprowadzenie własnego wariantu gry, czyli każdy na każdego (przy liczbie graczy większej niż 2) świadczy o tym, że jest plastyczna i rozwojowa co jest kolejnym plusem.
Pudełko. Zawsze łatwo było mnie kupić drobnymi gadżetami lub durnostojkami. W tym przypadku było to ładne wykonanie całości, w tym i opakowania oraz magnetyczne zamknięcie które jest duperelkiem, ale to właśnie one, takie drobiazgi sprawiają że coś jest warte naszej uwagi.

Gra jest dobra, ale nie idealna. Chyba po prostu nie ma takich. Ta też ma minusy.
Po pierwsze – instrukcja. Za nią ktoś powinien być smagany po dupie gorącym makaronem. Żeby trzeba było szukać instrukcji online żeby móc zagrać…
Po drugie – brak żetonów na oznaczenie takich rzeczy jak siła ataku, sztuk złota, wykorzystanych mocy i użytych akcji hordy… Niby nie konieczne, ale jednak zdecydowanie ułatwiające życie. Jak wspomniałem wyżej – drobiazg, tym razem taki którego zabrakło.

Więcej zalet i wad nie znalazłem. Przynajmniej jak na razie. No ale przede mną jeszcze sporo partyjek do rozegrania. Więc zobaczymy co los przyniesie.
Jak dla mnie to mocne 7/10, no bo przecież ideałów nie ma… prawda?

Terror of London
wydawnictwo Portal Games
www.sklep.portalgames.pl